Dzień 1 wędrówki szlakiem E4. Przejdziemy wąwozem Aradena do plaży Marmara.
Wyruszamy tam.
Jak co roku
Powędrować i posmakować.
Taki sentyment.
Uzależnienie.
Więc w drogę.
Na zachód.
Oczywiście południowy zachód.
Jeśli masz ochotę powędrować z nami szlakiem E4 zapraszamy Cię serdecznie na WOW! Wyjątkowy Obóz Wędrowny
Dzień 1 czyli:
Wąwóz Aradena – kilka faktów:
- długość: 7,5 km
- 600metrów przewyższenia
- około 3 godzin wędrówki od mostu w wiosce Aradena do plaży Marmara
- w sezonie jest autobus do mostu w wiosce Aradena, powrót: łódki z plaży Marmara do Loutro, prom z Loutro do Sfakia (lub pieszo szlakiem E4)
- czy trudno? Z pewnością krócej, ale trudniej niż w Samarii. Nie polecamy osobom z lękiem wysokości i brakiem obycia na kreteńskich szlakach
Aradena – pierwsze wspomnienie
Tym razem zaczynamy od wąwozu Aradena – jednego z naszych najukochańszych kreteńskich wąwozów.
Dlaczego najukochańszy?
Aradena właśnie jakieś 20 kret temu pokazała nam dzikość i nieprzewidywalność wędrówki kreteńskim wąwozem.
A Samaria? A Imvros? Eee tam Samaria. Z jej ujęciami wody, kibelkami, poręczami, kładkami, oznakowaniem mijanych kilometrów… Pisałam o Samarii i filmik też owszem jest.
Wspominam czasy gdy nasz syn miał 7 lat i szedł wąwozem Aradena w klapkach, bo głupia mamora nie miała pojęcia co to za wąwóz. Zresztą skąd miałam wiedzieć. Nie było wtedy internetu. Zobaczyłam tylko krótką notkę w angielskim przewodniku i no jasne, zdjęcie mostu, TEGO mostu. Plan zatem był dość optymistyczny: 2 godziny do plaży, kąpiel i z powrotem wąwozem do autka przy moście. Proste, nie? Bo przecież w wąwozie, jak już się zejdzie na dno to się idzie po … płaskim.
Cóż… rzeczywistość całkowicie rozminęła się z moim wyobrażeniem. Owszem wąwóz po zejściu na dno wydawał się bardzo przyjazny. Szliśmy kamienistą ścieżką między spektakularnymi, pionowymi ścianami. Tylko kolejne uskoki skalne niepokoiły mnie coraz bardziej a już widok łańcuchów i drabin wprawił mnie w prawdziwą trwogę, za to mój syn w klapkach japonkach popadł w niesłychaną euforię. Był przeszczęśliwy i nie było mowy o powrocie. Trzeba było iść.
Wtedy nie wiedziałam, że mamy do pokonania 600 metrów przewyższenia na długości około 7,5km. Robiło się późno i już wiedziałam, że nie wrócimy tego samego dnia do auta przy moście, że trzeba będzie spędzić tą noc na ręcznikach na plaży. Nerwowo przeliczałam ile mamy wody, owoców i ciastek ze sobą.
Dzielnie pokonywaliśmy kolejne uskoki skalne, licząc, ze już zaraz, za tą skałą, za momencik wyłoni się morze. Po 4 godzinach wąwóz się rozszerzył. Szliśmy ścieżką ukwieconą oleandrami. Pomimo niepewności byliśmy zachwyceni pięknem tego miejsca. I wtedy nagle naszym oczom ukazała się plaża.
I jakież zdziwienie! Na plaży kilka leżaków i odpoczywający ludzie. Skąd oni się tu wzięli? Teraz już wiem, że większość przypłynęła albo przywędrowała ścieżką z Loutro. Wtedy nie bardzo mnie to interesowało. Bardziej przyciągnęła moją uwagę urokliwa tawerna na klifie, a przy tawernie kilka bungalowów. Cóż za szczęście. Zmrożony Mythos z widokiem na jedną z najpiękniejszych plaż Krety. Do tego świeże kalmarki i koza z pieca. I jeszcze szczyt marzeń: jeden z bungalowów był wolny.
Nocą zapadła totalna cisza. Pochodnie wyznaczały ścieżkę do naszego bungalowu. Popijaliśmy retsinkę patrząc w gwiazdy i morze. W oknie malowały się rozwarte wrota wąwozu. Kwintesencja kreteńskiego piękna.
Aradena – jak się zmienia?
Aradena pozostała w naszych sercach na zawsze. Odwiedzaliśmy ją później wielokrotnie, sprawdzając jak się zmienia. W 2004 na zboczu w okolicy słynnych łańcuchów i drabiny zbudowano zabezpieczone schodki, aby ułatwić wędrówkę. Na szczęście drabina pozostała. Szlak porządnie oznakowano. W sezonie do mostu kursuje autobus KTEL, do/z plaży Marmara pływają łódki z Loutro i Sfakia.
Turystów interesuje głównie imponujący most, z którego można skoczyć na bungee oraz plaża Marmara. Sam wąwóz wciąż odwiedza niewielu wędrowców.
Na szczęście
Aradena – skąd się wziął ten most i opuszczona wioska?
Na początek most. Ach ten most. Niektórzy tłuką się serpentynami z Chora Sfakion do Aradeny tylko dla tego mostu. Żelazny, wiszący na wysokości 138m, spinający pionowe ściany wąwozu, wyłożony drewnianymi balami, ponoć najwyższy w Grecji a drugi pod względem wysokości w Europie. Dźwięk pojazdów po nim przejeżdżających niesie się donośnym echem po okolicy. Widać stąd pionowe ściany wąwozu i ścieżkę na jego dnie. Został zbudowany dopiero w 1986 r. ze środków braci Vardinogianni z wioski Agios Ioannis, znajdującej się jeszcze 5 km za Aradeną. Co było przedtem? No cóż… Mieszkańcy tych okolic by dostać się do swojej wioski musieli zejść na dno wąwozu i wspiąć się przeciwległym zboczem.
A wioska Aradena? No właśnie. Nie gońcie od razu do wąwozu. Pozwólcie sobie na powolny spacer wśród opuszczonych tradycyjnych zabudowań wioski, z charakterystycznymi półłukami, w cieniu pinii, pod potężnym masywem Pachnes. Czas tu się zatrzymał. Wioska została opuszczona w latach 50tych. Mówi się, że z powodu vendetty, krwawej zemsty krwi, która pochłonęła 7 ofiar.. Ale jak to było naprawdę? Być może jednak powoli życie wróci do wioski, zwłaszcza, że niektóre domostwa zostały odnowione.
Aradena dziś
Wciąż uwielbiamy ten wąwóz. Na każdym kroku zachwyca. Jest szczyt sezonu. W dodatku sobota. W wąwozie 7 osób. Francuzi. Tylko na plaży gromady głownie Greków, którzy przypłynęli tu łódkami z Loutro albo Sfakii. Do wieczora będzie tu pusto. I na tą cudną chwilę czekamy. Bo dziś śpimy na tej plaży.
A tu filmik i garść praktycznych informacji jak najlepiej „zrobić” Aradenę.
A jutro ruszamy dalej, do Agia Roumeli. Relacja z dnia drugiego
Jeśli masz ochotę powędrować z nami szlakiem E4 zapraszamy Cię serdecznie na WOW! Wyjątkowy Obóz Wędrowny
Leave a Reply