Nigdy nie sądziłam,
- że kiedyś będę przeczesywać przydrożne zarośla w poszukiwaniu pierwszej orchidei
- że będę zgłębiać różnice między, delikatnym fenkułem maratho, który pachnie anyżkiem a tym niejadalnym, olbrzymim, o grubej łodydze, z zielonym pióropuszem grubego kopru
- że będę jeździć na pobliski płaskowyż po to tylko by sprawdzić, czy może pojawiły się już endemiczne tulipany
- że na widok otwartych płatków żółtych jaskrów w gaju oliwnym westchnę „O, już i na naszej górce zawitała wiosna”
- że myjąc marchewki w kuchennym zlewie będę słuchać gadania owiec, na polu karczochów, tuż obok
- że przyciągnie moją uwagę pierwszy tej wiosny drobny kwiat kreteńskiego czystka, o różowych płatkach i żółtym środku
- że będę smakować petalides – prosto z muszelek znalezionych na morskich skałach
- że codziennie będzie mnie budzić z rana ruda kotka, stojąca na tylnych łapkach i pukająca niecierpliwie w szybę
- że ucieszy mnie dzikie oregano, które przyjęło się w doniczce
- że niosąc brudne naczynia do zmywarki w schowku zauważę fazę księżyca i pas oriona na nocnym niebie
- że spacerując po eleganckiej Sevilli, będę tęsknić za atmosferą bocznych uliczek Retimno
- że eksplorując zaułki Marakeszu zadam sobie pytanie, czego właściwie ja tu szukam
- że berberski przewodnik po górach Atlasu na widok naszych kreteńskich zdjęć zasępi się i powie: „Ale tam u was jest przecież piękniej niż tu”
- że po wakacyjnych eskapadach, z radością otworzę drzwi do zimnego, wilgotnego domu, pełnego kurzu i pająków, wejdę na dach i zrobię znów kolejne, które już, nie wiem, zdjęcie wioski
Leave a Reply