Zrobiliśmy sobie miniwakacje. A w wakacje to podobno trzeba się najeździć. Więc tak, rzeczywiście jechaliśmy i jechaliśmy, niemal 3 godziny, ostatnie 15km zajęło nam aż 40 min.
Turlaliśmy się po podniebnych szutrowych serpentynach, wzbijając tumany kurzu i płosząc znieruchomiałe z upału kozy.
W ciągu naszych 2dniowych wakacji znów odkryliśmy miejsca wyjątkowe.
Po raz kolejny zachwycił nas rejon Tsoutsouros, trochę chaotyczny, dekadencki, zaniedbany, daleko od wszystkiego, za górami Asterousia, za tą kreteńską krainą duchowości.
Przez te 2 dni zdarzyło nam się kilka niezwykłości.
Nasz namiot moskitierka rozbity w Maridaki, na pustej plaży pod klifem…
Głód straszliwy, a tu wszystkie tawerny na plaży zamknięte…
I nagłe wybawienie, starsza pani kieruje nas wgłąb wąwozu, tak, tak, tam coś zjecie..
I jest – taras przy źródełku, pod wielkim platanem
Cudowni Stavros i Vaso, para, która mieszka tu jako jedyna, przez cały rok, 45 minut gruntowej drogi do najbliższej wioski, przez niedostępne, dzikie urwiska…
Ich warzywa, owce, kury, kaczki, sól morska zbierana ich dłońmi..
Kilka prostych dań z ich kuchni i lody z koziego mleka…
Przesuwające się konstelacje na nocnym niebie i pomarańczowy Mars tuż przed oczami i wędrujący pas Oriona…
I jeszcze szlak upalny i piękny, nad klifami, nad rozświetlonym płaszczem morza, wśród skał nagich, kryjących tajemnice w jaskinnych, nieznanych czeluściach…
Wreszcie też kilka sekund trwogi, bo zakołysała się ziemia i my wraz z nią i nasze wino w kubeczkach i ten klif nad naszym namiotem, co też może się dziać w jego skalnym wnętrzu?
Kilka sekund tylko, ale za chwilę o! znów ktoś łowi ryby, ktoś szykuje grilla…
Nocne niebo, niespokojne, co raz to rozświetlane błyskawicami, upalna, niema burza, bez grzmotów, bez deszczu, same flesze króciutkie i silne, czy to zwiastun tego cyklonu co to niby miał być na zachodzie?
Ale morze zaprasza ciepłe, gładkie, rozciągnięte leniwie…
Kolejna kąpiel, i kolejna …
Leave a Reply