Emigracja na Kretę …. Jak to jest z tą emigracją?
Czy fakt, że urodziliśmy się w danym kraju, skończyliśmy w nim szkoły, znaleźliśmy pracę, założyliśmy rodzinę, mamy przyjaciół oznacza, że dożywotnio będziemy w nim mieszkać?
Co takiego powoduje ludźmi, że szukają lepszego (piękniejszego, bogatszego, ciekawszego, bardziej przyjaznego) miejsca do życia? Czy zawsze chodzi przede wszystkim o kasę?
Czy decyzja o wyjeździe na stałe to najczęściej sukces, czy często porażka i rozczarowanie?
Cóż, Polaków jest na świecie prawie 60 milionów (z czego „tylko” niespełna 40 milionów mieszka w Polsce). Ten fakt czyni z nas czwartą co do wielkości emigrację na świecie (po chińskiej, niemieckiej i włoskiej). Wielu z nas wybrało, lub wkrótce wybierze, życie na obczyźnie.
Emigracja na Kretę. Czy warto?
Daleki jestem od tego, żeby kogokolwiek namawiać do emigracji, lub do niej zniechęcać. Każdy ma swoją historię, motywację, zobowiązania, tzw. „za i przeciw”. Jedni wyjeżdżają by zacząć od zera i mogą liczyć tylko na siebie. Inni mają już jakiś kapitał i rodzinę / przyjaciół, która może na miejscu dać im wsparcie. Wszyscy jednak mają prawo do szczęścia, samorealizacji i rozwoju. Jeżeli uznamy, że możemy być szczęśliwsi poza Polską, często decydujemy się na podjęcie tego ryzyka.
Sporo w życiu podróżowałem i dość dawno zorientowałem się, że jest na świecie wiele państw, w których czuję się zdecydowanie lepiej niż w Polsce (ze względu na klimat, ludzi, kuchnię, piękno natury etc.). Jednak myśli o radykalnej zmianie adresu rozpływały się w moim codziennym, w sumie ciekawym i satysfakcjonującym życiu. Zawsze były jakieś argumenty, żeby tych powracających myśli o emigracji nie traktować poważnie. Bo awans w pracy, bo syn właśnie zdał do liceum, bo zmieniamy mieszkanie, bo…
Emigracja na Kretę – decyzja
Nadszedł jednak ten moment, gdy powiedzieliśmy sobie z Magdą: „teraz, albo nigdy”. Emigracja na Kretę stała się faktem. Już prawie trzy lata mieszkamy w naszym wiejskim domu na Krecie. Oczywiście, że miewam gorsze dni, że są obawy (zwłaszcza teraz, bo covid, kryzys, niepewność jutra). Minusy emigracji opisujemy tu. Ale chciałbym Wam dziś opowiedzieć o tym co – dzięki naszej decyzji o emigracji – zyskałem.
Oto moje TOP 10 (kolejność przypadkowa):
1. więcej czasu z najbliższą osobą
W Polsce oboje z Magdą pracowaliśmy w dużych korporacjach, a to oznacza, że widywaliśmy się tylko wieczorami (często późnymi) oraz w weekendy (nie wszystkie).
Tutaj, na Krecie jesteśmy ze sobą niemal 24 h na dobę.
Razem stworzyliśmy i rozwijamy naszą firmę turystyczną – CRETE YOUR LIFE, razem wędrujemy, pracujemy w ogrodzie, uczymy się greckiego i czasami razem się nudzimy… Ale na szczęście nie znudziliśmy się sobą nawzajem:-)
2. spokój, spowolnienie, uważność
Nawet jeśli w sezonie pracujemy bardzo intensywnie, to nie towarzyszy nam z reguły ten „warszawski stres”, praktycznie nic nie musi być zrobione „na wczoraj”. Nikt nas nie ponagla, nie stoimy w korkach, kolejkach i odwykliśmy od tempa miejskiego życia.
Kiedy w zeszłym roku podczas grudniowej wizyty w Polsce poszliśmy po elektryczną szczoteczkę do zębów do jednej z galerii i zobaczyliśmy tłumy ludzi goniących za świątecznymi zakupami, to po pierwszym oszołomieniu odetchnęliśmy z ulgą, że my już tak nie mamy… Termin „slow life” kojarzyć się może wielu z lenistwem, wycofaniem. Dla mnie to swego rodzaju spowolnienie życia pozwala zauważać i podziwiać to, wobec czego wcześniej przechodziłem obojętnie.
3. bliskość natury
Gdy mieszkaliśmy w warszawskim bloku przyroda była dla nas odległa, odświętna; wycieczka do Powsina, Łazienek, czy Kampinosu była już mini wyprawą organizowaną jedynie podczas niektórych weekendów. A na miejscu czekały na nas wytyczone ścieżki, przystrzyżone trawniki lub ogrodzone miejsca piknikowe.
Na Krecie natura jest naszą codziennością. Gdybyśmy co roku nie przycinali gałęzi oleandrów, oliwek czy wiciokrzewia, to nasz dom szybko „utonąłby” w zieleni. Często też natykamy się na różnego rodzaju pajączki, jaszczurki, modliszki, chrząszcze. Kilka razy przegoniłem kunę, która urządziła sobie legowisko pod maską naszego samochodu.
Na wiosnę i jesienią tuż pod naszym oknem wypasają się owce, a udające się na popas kozy niezmiennie stanowią dla nas atrakcję. To tu na Krecie zacząłem zauważać fazy księżyca. Uwielbiam zarówno kiedy jest pełnia i na niebie króluje niepodzielnie ogromna, złota kula księżyca, jak i nów, kiedy niebo zasłane jest tysiącami iskrzących się gwiazd. Wszystko widać tu tak wyraźnie, ze względu na brak hałasu świetlnego w naszej wiosce. No a w sierpniu obserwujemy na dachu jak spadają perseidy. To jest dopiero widowisko!
Muszę jeszcze wspomnieć o powietrzu – czystym, świeżym, górskim. Cóż, na Krecie nawet oddychanie sprawia mi przyjemność:-)
4. nowe znajomości
Na Krecie poznaliśmy wielu wspaniałych ludzi i, co ciekawe, zarówno rodowitych Kreteńczyków, jak tzw. expatów, czyli osoby, które podobnie jak my przeprowadzili się na Kretę, oraz naszych gości, którzy spędzają tutaj swoje wakacje. Gościnność, życzliwość, bezinteresowność, wsparcie i zainteresowanie z jakim się tu spotkaliśmy są nie do opisania. Może kiedyś spróbują, chociaż to bardziej temat na książkę niż na posta…
5. nowe umiejętności
No trochę tego się nazbierało, m.in.:
– znajomość języka greckiego – wciąż bardziej podstawowa niż zaawansowana, ale, dogadam się na targu, w kafenionie, w sklepie, na ulicy i w niektórych urzędach. Trudny ten język, ale piękny. Walczę zatem:-) Przy okazji powiem, że jak już się tu mieszka, to trzeba się przełamywać i jak najwięcej mówić po grecku. Nawet niegramatycznie, nawet używając niewłaściwych słów, nawet pomagając sobie rękoma. Szacunek i uznanie naszych rozmówców zdecydowanie przeważą nad ich rozbawieniem czy konsternacją:-)
– szeroko pojęte prace w domu i ogrodzie – nigdy nie byłem tzw. „złotą rączką” .
Musiałem nadrobić zaległości począwszy od sprawnego posługiwania się narzędziami typu wyżynarko – wycinarka czy wkrętarko – wiertarka a skończywszy na pracach ogrodowych typu pielenie, cięcie gałęzi, sadzenie, czy obsługa systemu zraszania
– gotowanie – uwielbiam jeść a tutejszą kuchnię uważam za najlepszą na świecie. Nauczyłem się więc jak przygotować kilka ulubionych potraw. Mamy zresztą z Magdą swoje popisowe dania. Ja robię świetną ośmiornicę w winie, briam czy paputsakia, a Magda fenomenalną jagnięcinę z pieca, zapiekankę dyniowo-ziemniaczaną czy xinohondro. No i te jej ciasta (już nie lokalne) – szarlotka, bananowe i tarta ze śliwkami… Dodatkowo nauczyłem się jak suszyć i wekować pomidory, marynować cebulę, czy robić domowe nalewki na bazie raki
– poznaliśmy wiele niesamowitych szlaków pieszych, które przemierzyliśmy wielokrotnie – najpierw sami, później z naszymi gośćmi. W kreteńskich wąwozach, górach i zagubionych wioskach czujemy się coraz pewniej. To dla nas bardzo ważne, bo wędrowanie po Krecie to przecież nasza pasja i praca.
Cały czas jestem otwarty na nową wiedzę. A ta często przychodzi na Krecie zupełnie niespodziewanie. W tym roku podczas wędrówek z naszymi przyjaciółmi Kreta z Sołtysową (Izą i Manolisem) nauczyłem się na przykład: jak złapać rybę gołymi rękoma, jak samodzielnie zebrać sól morską, które przylepione do zanurzonych w morzu skał muszle są jadalne, jak ugasić pragnienie wysysając cytrynowy sok z żółtych kwiatków na łące…. W najbliższych planach mam jeszcze zbieranie oliwek i połów z harpunem. Zobaczymy jak mi pójdzie:-)
6. rozwój
Całkowita zmiana stylu życia wspiera (w moim przypadku) szeroko pojęty rozwój osobisty. Praca na własny rachunek – zwłaszcza jeśli sprawia przyjemność – to ryzyko i odpowiedzialność, ale jednocześnie ogromna satysfakcja i ogromna przestrzeń dla najbardziej szalonych i kreatywnych pomysłów.
Piękno i dzikość otaczającej mnie przyrody prowokuje do refleksji i coraz częstszych medytacji, pewne spowolnienie (zwłaszcza w okresie zimowym) to czas na czytanie, pisanie, przygotowania pod kolejny sezon. Oczywiście emigracja na Kretę dała mi również relacje z nowymi przyjaciółmi i znajomymi – często pochodzącymi z różnych państw i posiadających niezwykle ciekawe historie życiowe – to również ważna część mojego rozwoju.` `
7. wolność, niezależność
Abstrahując od tego, że przestałem być czyimś podwładnym i nie funkcjonuję w systemie korporacyjnych zależności i układów, emigracja na Kretę dała mi trudne do zdefiniowania poczucie osobistej wolności. Być może wpływa na to tutejszy krajobraz, przestrzeń, powietrze, mentalność ludzi i ich podejście do życia. Z jednej strony ta wolność oznacza możliwość życia po swojemu, realizowania swoich pasji, dążenia do szczęścia. Z drugiej strony jest to również wolność „od” – od tego permanentnego napięcia, nerwowości, demagogii i smutku, których (zwłaszcza obecnie) tak dużo jest w Polsce.
8. aktywny tryb życia
To poniekąd wynika z naszego nowego sposobu na życie – siedzenie za biurkiem lub w samochodzie zamieniliśmy na kreteńskie bezdroża. Wędrować można na Krecie praktycznie przez cały rok. W morzu kąpię się od lutego do grudnia ( w przyszłym roku zamierzam „pomorsować” już w styczniu. Pewnie nie wszyscy zdają sobie sprawę, że najprzyjemniej jest kąpać się w październiku i listopadzie (jak tylko nie pada). Może wciąż jest ciepłe, a plaże zupełnie puste.
9. rozstanie z telewizją
Żałuję, że tak późno rozstaliśmy się z telewizorem; podczas naszej przeprowadzki na Kretę ten płaski 40-to calowy ekran, był jednym z największych przedmiotów, które przewoziliśmy. Szybko okazało się, że nie był to dobry pomysł. Oglądanie TV to nie tylko strata czasu, ale również – często nieświadome – faszerowanie swojego umysłu bezwartościową papką. Zatem zamiast tkwić bezmyślnie przed odbiornikiem, lubimy poobserwować naszą kotkę, pasące się owce za oknem, gwiazdy, księżyc lub…”Vikingów” na Netflixie na laptopie:-)
10. moje miejsce na ziemi
Tak, kocham tą naszą małą górską wioskę i położony na jej skraju parterowy domek z niewielkim ogródkiem. Lubię podróżować i kiedyś miałem tak, że najwspanialszy był początek każdej naszej eskapady. Przede mną były te wszystkie nowe miejsca, przygody i znajomości. Obecnie w podróżowaniu najlepszy chyba jest powrót – do mojego miejsca na ziemi.
Oczywiście tego co podarowała mi emigracja na Kretę jest dużo więcej i wszystko to są rzeczy, dla których absolutnie nie żałuję decyzji o przeprowadzce.
Może czasem trochę żal, że nie zdecydowaliśmy się na nią wcześniej….
Leave a Reply