Dziś będzie o tym, jak to jest mieć dom na Krecie i wracać na Kretę, nie na wakacje, ale do domu właśnie. 🤔
Coś dla tych, którzy marzą by się tu przeprowadzić…🤗
Coś dla tych, którzy znają Kretę wyłącznie od strony wakacyjnej…🏖
Temat to dla nas bardzo aktualny, bo, oto właśnie, nie dalej jak wczoraj otworzyliśmy drzwi naszego kreteńskiego domu, po ponad półtora miesięcznej nieobecności.🏠
dom w polsce dom na krecie
W Polsce nasz czas wypełniły po brzegi spotkania i praca nad nowymi
projektami. Ale przede wszystkim chcieliśmy zdążyć się ze wszystkimi
spotkać. 👫👬👭
Rodzina,
Przyjaciele, ale również, tak, tak, nasi Goście, z którymi
wędrowaliśmy po kreteńskich bezdrożach… Pękamy ze szczęścia, że nasi
Goście zapraszają nas do siebie i chcą się z nami znów zobaczyć. 😀
Pojawiły się też nowe osoby na naszej drodze, kolorowe ptaki,
niespokojne dusze, często tak nam pokrewne, a wraz z nimi inspirujące
rozmowy, projekty i pomysły… Do tego sporo pracy nad sezonem 2020. A
co z tego wypali? Nie wiem.🙄
wylądowaliśmy
I nie myślałam o tym, gdy mały samolocik ATR z nami na pokładzie dotknął płyty lotniska w Chani.✈
Wyszła z niego niewielka garstka Greków no i my.
„Boska pogoda” – pomyślałam, patrząc na ośnieżone masywy Gór Białych,
iskrzące się w słońcu na tle idealnie błękitnego nieba. 🏔 Lotnisko
puste, pas w strefie odbioru bagażu wypluł tylko 3 walizki, w tym
naszą. Na hali przylotów żadnych oczekujących. Ciut się wzruszyłam, bo
to przecież na tej hali tak często odbieramy naszych Gości. Jeszcze
kilka miesięcy i ta hala wypełni się znów gwarem turystów.
Nasze autko 🚗 czekało na parkingu, tak jak je zostawiliśmy. Poczułam
ulgę słysząc znajomy dźwięk silnika. Uffff… odpalił. Co prawda, po
chwili zapaliła się kontrolka „low tire pressure”, no ale to w sumie
nic dziwnego po prawie 2 miesiącach postoju. Na najbliższej stacji
podpompowaliśmy i po problemie.
🚕
Jechaliśmy w ciszy, uważając tylko aby nie zasnąć. W końcu byliśmy w
podróży od wieczora poprzedniego dnia, całą noc spędziliśmy na lotnisku
w Atenach, ślęcząc w kompach nad projektami.⏰
W tej ciszy i milczeniu pozwoliliśmy by mówiły do nas krajobrazy.
😀
Spokojne morze w zimowym świetle, śpiące hotele, zielone pinie i
krzaki oleandrów przy drodze, gaje oliwne ciągnące się daleko w głąb
wyspy, aż po szaro- brunatne zbocza, wreszcie białe czapy gór.
Pejzaże przesuwały się przed naszymi zmęczonymi oczami, pełne
przestrzeni, światła i barwy. Były jak ze snu, nierealnie piękne i
wytęsknione.
dom na krecie coraz bliżej
🛒
Zrobiliśmy małe zakupy w Lidlu w Retimno i skręciliśmy na podrzędną drogę na południe, w kierunku Spili. Dziadek przy drodze sprzedawał pomarańcze, 5euro za 10kg. Będzie słodki soczek do śniadania. Ach, i jeszcze dostaliśmy od pana mandarynki. Mmmmm…. Rozkosz…
🍊🍊🍊
Mimo pozornego spokoju, niecierpliwie oczekiwaliśmy znajomego widoku naszych ‚przydomowych” gór.
O, jest góra Soros i jest klif Vorizi a w jego objęciach rozświetlone słońcem białe zabudowania Spili i proszę, jest piękny ośnieżony Kedros.
I wreszcie nasza wioska. Wjeżdżamy wzruszeni. W sumie nic się nie zmieniło. Tylko jak to zwykle po zimie naszą dróżką dojazdową spływa woda.
Tak, zdziwilibyście się, ile jest tu wody i wilgoci zimą.
Pełni wzruszeń i obaw, podjeżdżamy pod nasz dom na Krecie.
czas na konkrety
I teraz dość poetyckich refleksji, czas na konkrety, czas na pozimowy bilans.
🌳🌳🌳
Nasza stara oliwka ma jeden ułamany konar. Musiało wiać. Dobrze, że
przed wyjazdem przerzedziliśmy korony naszych drzewek. W czasie
zimowych wiatrów takie gałęzie mogą uszkodzić dachówki. Dlatego
jesienią dochodzi z zewsząd dźwięk pił. Wszyscy porządkują swoje
drzewa, by mieć drewno na opał i by wiatr nie wyrządził szkód.
🌧🌧🌧
Zauważamy trochę purchli na elewacji. Musiało lać.
I tak jest nieźle. Dobrze, że w zeszłym roku malowaliśmy cały dom.
Teraz wystarczy tylko odświeżyć tu i tam. Domy nieodnawiane z roku na
rok niszczeją, warstwy farby odpadają, wystawione na wiatry i deszcze.
otwieramy drzwi
🚪
Otwieramy drzwi. To już pierwszy sukces – otworzyć drzwi. W zeszłym roku drzwi domu naszej sąsiadki tak napęczniały, że nie była w stanie ich otworzyć.
🌡❄
W środku ogarnia nas przejmujące zimno. Termometr pokazuje 8 stopni. Dobra, nie zdejmujemy kurtek. Marek włącza piec. Nie wiadomo czy lepiej zamykać czy otwierać okna.
Otwieramy okiennice, żeby wpuścić więcej światła, zacząć budzić śpiące, zimne wnętrze naszego domu. Na zewnątrz w końcu cieplej, bo aż 15 stopni i miło grzeje słoneczko.
🌞
Prąd jest. Ufff…. Ciepła woda jest. Ufff…. Przecieków brak. Ufff… Wifi jest. Hurrra…… Myszy brak. Ufff…
Kotka Agatka jeszcze się nie pojawiła. Oj…. Kuna rozgrzebała trochę ziemię w doniczce z verbeną. Spoko… Z tym sobie poradzimy.
🙄🙄🙄
Biegam po domu, szukając śladów wilgoci, czarnych nalotów w kątach pokojów, grzyba na suficie, pleśni w ubraniach. Kreteńskie domy często borykają się z tym problemem. Dlatego wyjeżdżając na dłużej, zostawiamy okno otwarte, aby był przewiew, nie domykamy szafek i szuflad. Czasem korzystamy z magicznej maszyny dehumidifier, zbierającej wilgoć. Śladów wilgoci nie stwierdzam. Uffff…😀
❄❄❄
Moją radość mąci jednak wciąż
fakt, że nie słyszę znajomego pomruku pieca a kaloryfery wciąż zimne
jak lód. Oj, niedobrze… Olej opałowy kupiliśmy jeszcze przed
wyjazdem. Jest go wciąż sporo w czarnym kontenerze na dachu. Odpalamy
piec jeszcze raz i jeszcze raz i nic. Nie zapowiada się, że szybko
pójdziemy spać.🤨
kotka agatka
🐱
I wtedy nagle na tarasie
pojawia się nasza mała śliczna ruda kotka Agatka. Jakaż to radość
nieopisana. Nie, nie robi żadnych fochów, jak to koty mają w zwyczaju.
Jest tylko trochę onieśmielona, ciut zdystansowana, jakby nie
dowierzała. Ale trwa to bardzo krótko. Już po chwili zaczyna łasić
się, mruczeć i kłaść na pleckach, odsłaniając brzuszek i dając dowód
zaufania. Mamy dla niej mnóstwo przysmaków, więc rozpieszczamy ją bez
oporów.❤
spec od pieca
📞
Dzwonimy do znajomego
Christosa, żeby załatwił nam speca od pieca. Obiecuje, że za chwilę
zadzwoni. Włączamy w sypialni elektryczną dmuchawę, żeby chociaż tam
trochę nagrzać. Temperatura ani drgnie. Dyżurujemy w domu, czekając z
utęsknieniem na telefon.
🚶♀️
W międzyczasie wpada Gina, Brytyjka, nasza sąsiadka, opiekunka piesków
i kotków, która codziennie pod naszą nieobecność, zostawiała jedzenie
dla Agatki.
„Jak w lodówce tu u
was” – mówi. Opowiada, że na początku stycznia lało równo przez 100
godzin i głównym zajęciem było suszenie tego co zmokło, zwłaszcza, że
znów dolny pokój w jej starym domu wypełnił się wodą.
🌧
„Widzieliście ten kamienny murek, co go ratusz stawiał w zeszłym roku?
Rozwaliło go całkiem.” Idziemy z Giną zobaczyć. Rzeczywiście,
napęczniała wodą ziemia zwaliła piękny kamienny murek, budowany przez
kilka dobrych tygodni, przy uliczce biegnącej w górę wioski.
dom na krecie – wichry i ulewy
☀️
Wraz z naszym przyjazdem
zawitała piękna, słoneczna pogoda. Oby trwała jak najdłużej. Ale
wiemy wszak, że to dopiero styczeń i z pewnością wiele ulew i wichrów
jeszcze przed nami.
☝️
Dlatego musimy mieć sprawny piec. Często w tutejszych domach w ogóle
nie ma ogrzewania. Olej opałowy jest wszak bardzo drogi. My
kupowaliśmy go po 1,15 euro za litr. Nie wiem, jak miejscowi wytrzymują
tą wilgoć i zimno. Wielu z nich radzi sobie ogrzewając drewnem w
dużych kominkach, rozprowadzających ciepło po całym domu. Właściwie
każdy ma zapas swojego własnego drewna. Poza tym na szczęście jest ono
tanie. Marko zjeżdża do Spili po rozpałkę do naszego kominka.
🥃
Piję kolejną gorącą herbatkę malothira, kiedy dzwoni spec od pieca.
Hurrraaa… Nektarios mówi tylko po grecku, więc wysilam swoje
zmarznięte zwoje mózgowe, żeby wytłumaczyć, że piec był wyłączony, bo
nas nie było i teraz nie możemy go uruchomić. Właściwie jak jest piec
po grecku? Piekarnik albo taki piec do pieczenia chleba to umiem
(fournos), ale taki grzewczy? No nic… Problem rozwiązuje się sam.
Nektarios używa jakże znanego nam słowa kalorifer, akcentując ostatnią
sylabę. Więc jest porozumienie. Przyjdzie ok 16. Och, cudnie…
Tli się szansa na odrobinę ciepełka nocą.
😀😀😀
Robię na szybko spanakorizo (ryż ze szpinakiem) bo zgłodnieliśmy z tego wszystkiego i idę na dach grzać się w słonku.
dom na krecie i najbliższy nam wszechświat
🌞
Z naszego dachu patrzę z góry na najbliższy nam wszechświat. Zabudowania wioski w dole rozświetla zimowe światło. Trzeba niebawem pójść się przywitać z Varvarą i Michalisem z kafenionu, rzucić „yasas, ola kala?” dziadkom grającym w karty, pogadać z Dimitrisem, Adonisem, Heraklisem i Dimitrą ze Spili, z Vasilisem i Marią z Patsos…
🏠🏠🏠
Nasz dom na Krecie stoi w sąsiedztwie trzech domów Brytyjczyków. Wszystkie są teraz puste, jesteśmy sami na naszej górce, sąsiedzi wrócą może w kwietniu.
Kusi mnie droga w stronę cmentarzyka i kościółka bizantyjskiego z cudnymi freskami z XIV wieku. Tam zaczyna się jeden z naszych najpiękniejszych, ulubionych, przydomowych spacerów z widokami na odległe Góry Białe i Góry Idajskie. Tamtędy jedzie się na naszą ukochaną plażę Ligres. Już niebawem tam będziemy.
😊
A może ośnieżona Góra Kedros? Dlaczego nie? Jak teraz jest w naszych wąwozach? Trzeba na nowo przejść wszystkie ścieżki, przedreptać, sprawdzić czy jest bezpiecznie, co się zmieniło…🤔
wiosna – kolejne otwarcie
🍀🍀🍀
Wiosna… Kolejne otwarcie…
🍀🍀🍀
Grzeję twarz w słońcu, pełna nadziei i dobrych myśli. Ruda ślicznotka łasi mi sie do nóg.
Dzwonek do drzwi. Nektarios jest bardzo miłym, życzliwym człowiekiem i zna się na piecach jak nikt. Po godzinie nasze kaloryfery ożywają cudnym, delikatnym ciepłem.
🙂
„Nektarios, kaneis thavmata!” (Nektarios, czynisz cuda!) – mówię. Śmiejemy się.
😍
Ciepło powoli wypełnia nasz wszechświat.
Cudów chcę w tym roku.
Bo nasz dom na Krecie to miejsce cudowne.
🍀❤🍀❤🍀
A jakie cuda dla Was planujemy:
Eat Crete – warsztaty kulinarne na Krecie
Leave a Reply