Dziś prócz zdjęć troszkę dłuższy tekst. Dla Prawdziwych Miłośników tej Wyspy Niech przemówią Minojczycy. Bo nie o plażach, tylko o naszych kreteńskich praprzodkach. Nie, spokojnie, nie chcę przynudzać historycznymi wynurzeniami. Raczej chodzi mi o klucz, z którym łatwiej nam będzie przemierzać minojskie stanowiska.
Ciekawa jestem jak wyglądało Wasze pierwsze spotkanie z Minojczykami? Jakie uczucie przeważyło? I czy to spotkanie miało swoją kontynuację?
Bardzo często bywam w pałacu Festos. „Bywam w pałacu” – cóż za niezwykłe stwierdzenie. Wielu turystów, odwiedzających Kretę chce „do pałacu”. Lubimy pałace. Ostatnio nawet ktoś mnie zapytał, czy może coś tam straszy, bo przecież pałac powinien mieć swojego ducha. Przydałby się też może jakiś król i królowa, dzielny książę, piękna królewna.
Tuż przed wejściem na teren wykopalisk, przystaję na chwilę w miejscu, skąd można objąć wzrokiem całe stanowisko. Płowe surowe ściany wytyczają zarys niewielkich, nieregularnych pomieszczeń, linie schodów biegną to w górę, to w dół w zupełnie nieodgadnionym celu, drogi procesyjne rwą się nagle, jakby zapomniały zupełnie dokąd mają prowadzić, słońce barwi na biało kamienne rozległe płaszczyzny amfiteatru i agory, takie puste, ciche i bezużyteczne. Widzę tylko turystów w przeciwsłonecznych okularach i kolorowych czapeczkach, jak wachlują się przewodnikami, wyciągają komórki na kilka obowiązkowych fot, nerwowo rozglądając się za cieniem pod rzędem pinii. Trochę zrezygnowani, że jednak kamienie milczą, wyobraźnia zawodzi, a upał obezwładnia bardziej niż potęga minionych cywilizacji.
Zawsze fascynuje mnie ten moment pierwszego zetknięcia z cywilizacją minojską, a właściwie z tym co po niej zostało. Czy jest to rozczarowanie, czy ciekawość, czy wzruszenie, czy zniechęcenie… Jakie są nasze oczekiwania, wyobrażenia? Na ile jesteśmy gotowi, by usłyszeć co mówi do nas ta z pozoru chaotyczna plątanina murów? Zwłaszcza, że między pierwszymi mieszkańcami pałacu a nami, stojącymi właśnie przed górnym dziedzińcem, z biletem wstępu w dłoni, rozciąga się niewyobrażalna przestrzeń czasowa niemal 4 tysięcy lat.
Zanim wejdziemy na teren wykopalisk pozwólmy sobie na chwilę refleksji, w jakiej podróży w czasie za chwilę dane nam będzie uczestniczyć.
Do Rzymian z czasów Cesarstwa, słynnych, oswojonych już Rzymian, nasz umysł biegnie z trudem przemierzając wstecz niemal 2 tysiące lat, a tu trzeba przedzierać się dalej, kolejne tysiące lat wstecz, mijając po drodze nieznane cywilizacje, o których w przewodniku może jedno zdanie, albo dwa.
Myślę, że już sama świadomość odległości czasowej każe nam się zatrzymać, spojrzeć z szacunkiem na te ściany, kamienne ławy, gliniane dzbany, schody, zarysy drzwi, okrągłe podstawy kolumn. Czy wciąż widzimy w nich tylko milczące „sterty kamieni”, tak jak je czasem nazywają turyści.
Zanim zejdziemy po schodach w kierunku dziedzińca zachodniego Festos, sprawdźmy jak działa nasza wyobraźnia? Czy rzeczywiście potrzebujemy reprodukcji fresków i czerwonych betonowych kolumn Evansa w Knossos, żeby w ogóle coś sobie wyobrazić?
Na początek wystarczy nam choćby minimalna wiedza o tym pałacu i o cywilizacji, którą reprezentuje. Owszem, trudno oprzeć się pokusie zamknięcia w jednym prostym zdaniu dokonań tej cywilizacji. Dążymy do uproszczeń, syntez, miłych dla ucha historii, łatwo zapadających w pamięć. I w sumie dlaczego nie? To i tak dobry początek i świetna pożywka dla naszej wyobraźni. Dzięki pracy naukowców, archeologów wiemy już tak wiele o potędze tego tajemniczego ludu, który stał się zalążkiem Europy, choć sam z Europy przecież nie pochodził. Minojskie przedmioty znajdowane w rozlicznych krajach rozsianych u wybrzeży Morza Śródziemnego, produkty świadczące o wiodącej pozycji handlowej, pałace o kilku kondygnacjach, zburzone w 1700pne a potem na nowo odbudowane, ściany pokryte białymi płytami gipsowymi i freskami niezwykłej urody, rury doprowadzające wodę, labirynt pomieszczeń wietrzonych i doświetlanych przez system świetlików i drzwi, rozległe place ceremonialne, miejsca wytopu metali, obszerne magazyny, a w nich gliniane pithosy i kamienne naczynia. Tak wiele już wiemy.
A jednak wciąż frapuje nas tyle pytań, tez i wątpliwości.. Gliniane tabliczki z pismem linearnym A niestety milczą uparcie, więc nie znamy imion minojskich królów, nie znamy ich dziejów, nie wiemy nawet czy mitologiczny Minos naprawdę istniał, mało tego, idąc za ideą sir Arthura Evansa, odkrywcy Knossos, nazywamy ich Minojczykami, choć oni sami z pewnością tak siebie nie nazywali. Jakie fale migracji ludności kształtowały lud zamieszkujący minojską Kretę?
Czy rzeczywiście była to idylliczna cywilizacja, jak by chciał Arthur Evans?
Co tak na prawdę stało się w 1700r. pne ?
Jak to? Knossos i Festos walczyły ze sobą?
Co odbywało się na rozległych dziedzińcach ceremonialnych? Labrys czyli podwójny topór, bogini z wężami, posążki kourosów, figurki byka: jaka historia kryje się pod ich symboliką?
Co takiego się wydarzyło, że ta potężna cywilizacja upadła, pomijając malowniczą tezę o wybuchu wulkanu na Santorini.
I wreszcie najważniejsze pytanie: jak wyglądało życie zwykłego mieszkańca minojskiej Krety? Czego się bał? Co jadł? Jak pracował? W co wierzył? Z czym pielgrzymował do minojskich sanktuariów górskich? Jakie troski targały jego życiem? Gdzie i jak mieszkał? Jak radził sobie z trudnym klimatem i ukształtowaniem terenu? Czy był podobny do nas?
Spójrzmy na cywilizację minojską jak na równą naszej i wyobraźmy sobie, że mamy naszkicować kontur ówczesnego człowieka, mając do dyspozycji tylko te „sterty kamieni” oraz wiedzę o ludach zamieszkujących ówczesne krainy basenu Morza Śródziemnego o baśniowo brzmiących nazwach.
Czy potrafimy choćby przez ułamek sekundy dostrzec cień mieszkańca Festos?
Być może takie refleksyjne podejście da nam więcej niż nerwowe przeglądanie przewodnika w poszukiwaniu królów, dat i zdarzeń.
Nasz Przyjaciel Krzysztof Nowicki prof. dr hab. Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk niedawno w rozmowie z nami powiedział:
„Z jednej strony mamy ten wspaniały krajobraz kreteński, z drugiej strony mamy człowieka, który do tego krajobrazu chce i musi się przystosować.
Ale jest jeszcze jeden aspekt. Są też inni ludzie, którzy mogą mu w tym przeszkadzać.
To jest historia ludzi, a nie historia kamieni.
Poznawanie historii nie polega wyłącznie na oglądaniu martwych pałaców, willi czy miast minojskich. Każde stanowisko czy muzealna gablota powinna być połączona z ludzkim życiem, Za każdym naczyniem, za każdą figurką, za każdym domem kryją się radości, smutki tragedie, poszczególnych ludzi i ich rodzin.
Zrozumienie tego jest ważne dla zrozumienia historii jako takiej. Nie ma historii bez ludzi.
W trakcie naszych wspólnych wędrówek po Krecie, chciałbym pokazać jak przetłumaczyć nieme kamienie na życie ludzkie.”
Leave a Reply